wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział VII

Czytasz - skomentuj. Dla Ciebie to kilka sekund, dla mnie motywacja do pracy.



Charlie mi mówiła, że jak naprawdę się zakocham to przy pocałunku moje serce będzie waliło jak szalone, a przy tym moje usta będą pragnęły tego więcej i częściej. Czyli, że zakochałam się w Harry'm? Czy jest to w ogóle możliwe? Przecież moja przyszłość jest już z góry ustalona - Nicholas, ślub i nie ma mowy o czymś innym. Tylko, że ja nie kocham Nicholasa. Nigdy go nie kochałam. Nigdy nie był mi bratnią duszą, ani przyjacielem. Nigdy. Sama się sobie dziwię, że w ogóle zgodziłam się na związek z Nicholasem, bo skoro go nie kochałam to co sprawiło, że powiedziałam tak, gdy zapytał się, czy zostanę jego żoną? Hmm może postąpiłam tak ze względu na presję rodzin, szczególnie mojej matki. Pamiętam jak patrzyła na mnie tego dnia, z takim wzrokiem jakby chciała wykrzyczeć: "no już, mów to cholerne tak!" Zdecydowanie można było ją wtedy w taki sposób odebrać. "Życzymy wam szczęścia kochani". W sumie nawet nie pamiętam jak się wtedy czułam, o czym myślałam. Może byłam zbyt skołowana tym całym wydarzeniem i dlatego nie stawiałam oporów tylko byłam potulna jak baranek. Na najbliższym spotkaniu z rodziną definitywnie z nim zerwę, nie ma innej opcji. Nie będę się z nim męczyła. Jestem warta kogoś lepszego, a nie takiego chama i prostaka, mimo szlacheckiego pochodzenia. Kto w ogóle mu je dał? No tak, odziedziczył je, bo się urodził w takiej rodzinie. Parszywy osioł. Jak sobie tylko przypominam jak na mnie krzyczał to odechciewa mi się w ogóle jego widzieć.
Spojrzałam na zegarek w telefonie. Dochodziła godzina trzecia rano. Zamiast spać rozmyślam nad swoim
życiem. Chyba po raz pierwszy mi się to zdarzyło, nie spać tylko rozmyślać. Najgorsze jest to, że rodzina mi nie pozwoli się związać z Harry'm, bo jest on zwykłym chłopakiem, jak dla nich nikim nadzwyczajnym. Nicholas ma pochodzenie, a to się w mojej rodzinie liczy najbardziej. Nic tylko przedrostek przed imieniem. Nikogo nie obchodzi prawdziwa miłość, bo prawie nikt jej nie przeżył. No może jedynie William i Kate, tak mi się wydaje. Wyglądali na naprawdę w sobie zakochanych i nie zmuszonych do bycia razem. Ugh, jak bym chciała tak móc żyć. Nie licząc się z opinią rodziny. Jak bym chciała być z kimś kogo będę kochać całym swoim sercem. Czy dużo oczekuję? Przecież to niewiele.

Nie! Odejdź stąd i nie wracaj! Ile razy mam powtarzać, że cię nienawidzę! Odejdź! Aaaa! To boli! Zobaczysz, przegrasz wszystko! Aaa!
Przebudziłam się w wielkim bólu. Cała spocona. Zegarek wybił godzinę czwartą. Wstałam pośpiesznie z łóżka. Adrenalina działała. Choć wszystko mnie bolało chciałam z tąd uciec. Uciec jak najdalej. Pośpiesznie ubrałam na nogi jakieś trampki, zarzuciłam bluzę na plecy i ruszyłam do wyjścia.
- Dokąd, Madie!? - zobaczyłam przed sobą Harry'ego. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami, po czym go odepchnęłam.
- Nie teraz Harry!
Zbiegłam szybko po schodach i zatrzaskując za sobą drzwi wejściowe wybieglam z domu. Biegłam przed siebie nie patrząc pod nogi, non stop potykając się o jakieś przeszkody. W końcu padłam na ziemię. Zimną ziemię wyłożoną kamykami. Podniosłam twarz z kamieni. Spojrzałam w niebo. Nie zastanawiałam się co się teraz ze mną stanie. Czułam się tak jak powiedział mi Nicholas. Czy naprawdę byłam dziwką, tylko dlatego że spotykałam się z Harry'm? Przecież my tylko się przyjaźniliśmy. Teraz to już nawet i on mnie znienawidzi. Tak oschle jeszcze chyba nikogo nie potraktowałam, szczególnie gdy ten ktoś był dla mnie tak życzliwy, kochany i opiekuńczy. Żeby tego wszystkiego było mało zaczęło padać. Podniosłam się ostatkiem sił z ziemi i przeszłam kawałek, kulejąc na prawą nogę, w stronę pustej ławki. Usiadłam na niej. Podniosłam delikatnie kolana ku górze i przyciągnęłam je ku twarzy, zamykając się w kulkę. Deszcz padał, a ja płakałam. Całkowicie rozbita. Całkowicie inna ja. Nigdy nie byłam tak załamana, tak pusta, bez duszy. Czułam się jakbym coś straciła. A może bardziej jakby ktoś ukradł mi mnie, zabrał ze sobą, zmieniając mnie w inną osobę. Nicholas wmówił mi, że jestem bezużytecznym śmieciem, dziwką, szmatą, puszczającą się z każdym napotkanym facetem. Ale przecież tak nie było. Przecież to były zwykłe brednie, ale ja w nie uwierzyłam. Ale jak mogłam w ogóle w to wierzyć? Czułam się tak, jakby on kierował moim umysłem. Kazał mi tak myśleć, mimo że go nie było koło mnie. Czułam non stop zadawany mi przez niego ból, nie tylko ten fizyczny, ale głównie ten psychiczny. Całkowicie mnie rozwalił. Pokonał mnie. A wydawało się, że jestem mocnym przeciwnikiem. Jednak tak nie jest. Zawsze godziłam się na wszystko. Wydawało mi się, że tacy są faceci. Zawsze. Przecież ojca traktowałam jako najgorszego, a wcale taki nie był. Dopiero gdy poznałam Harry'ego ujrzałam, że facet może być inny i nawet uświadomił mi, że mój ojciec jest podobny do niego. Lało coraz mocniej. Ale szczerze mnie to nie obchodziło. Mogłabym zachorować i umrzeć i tak nikomu by nie było przykro. No może jedynie Becce, Charlie, babci, Kate i może tacie. Nagle przy moich nogach znalazł się mój pies. Spojrzałam na nią. Była cała mokra.
- W końcu! - usłyszałam głos Harry'ego. Podniosłam głowę. Stał nade mną cały mokry. W sumie kto by nie był skoro leje jak oszalałe.
- Szukałeś mnie? Po co?
- Nie zadawać głupich pytań. - uśmiechnął się. Nie widziałam tego, ale czułam. Czułam jego radość z tego, że mnie znalazł. - Chodź. - powiedział. Spojrzałam na niego. Popatrzał na mnie zbliżając głowę. Dotknął ręką mojego policzka. Potarł go palcem. Spojrzał na nogę, gdzie również spojrzałam. Miałam rozwalone udo. Wrócił znowu wzrokiem patrząc prosto w moje oczy i nic nie mówiąc wziął mnie na ręce.
- Lexi do domu. - powiedział Harry.
Szedł szybko nic nie mówiąc. Ja też się nie odzywałam. Nie wiedziałam nawet co powiedzieć. Był taki kochany dla mnie. A ja go wcześniej tak potraktowałam.
- Przepraszam. - szepnęłam po chwili.
- Za co?
- Za wcześniejsze zachowanie. - przełknęłam ślinę. - Zachowałam się jak niewychowana panienka. Byłam... Przepraszam. Ty byłeś dla mnie taki kochany, a ja.. Sorry. Naprawdę mi przykro.
- Dobra już mała. Rozumiem. Nic nie było. Wszystko ok.
Mała? Jakie to słodkie. Kuźwa słodkie? Co ze mną?
- To dobrze, że się nie gniewasz. - uśmiechnęłam się, na co odwzajemnił uśmiech.
Gdy doszliśmy do domu Harry skierował swoje kroki prosto do łazienki.
- Teraz Cię tutaj zostawię. Ogarnij się mała, ja niedługo wrócę. - mówiąc to zniknął za drzwiami.
Co mu z tym mała? Kurde. Wcale nie jestem taka niska. Rozebrałam się z całkiem mokrych rzeczy. Weszłam do wanny i wzięłam gorącą kąpiel. Zrobiło mi się dobrze. Ciepło i przytulnie. Gdy woda zaczęła się robić zimna wolnymi ruchami wyszłam z wanny. Wytarłam się i spuściłam wodę. Włożyłam na siebie tylko wiszący tutaj szlafrok i wyszłam z łazienki. Zeszłam po cichu na dół. W salonie było rozpalone w kominku, przy którym ogrzewała się Lexi. Podeszłam do niej i podrapałam ją za uchem. Żeby jej tylko nic nie było. Nie chciałabym jej stracić, nie mogłabym. Zbyt kocham ją i Trix. Podeszłam do lodówki. Wzięłam łyk soku, który z niej wyciągnęłam. Odetchnęłam głęboko. Pokuśtykałam znowu na górę. Nie będę paradowała przecież w samym szlafroku. Ubrałam się w dresy i sportowy top, po czym znowu zeszłam na dół. Szukałam apteczki. Musiałam opatrzeć sobie udo, nie wyglądało zbyt dobrze. Poruszyłam się z bólu gdy oblałam ranę wodą utlenioną. Przyłożyłam gaziki i owinęłam bandażem. Gdy kończyłam do domu wszedł Harry. Od razu zauważył mnie w salonie więc podszedł do mnie z uśmiechem na ustach.
- Momencik piękna. Na policzku też masz ranę. Ją też trzeba chociaż odkazić.
- Też coś mam na twarzy? Serio?
- Tak myszko, ale spokojnie ja się tym zajmę bardzo delikatnie.
Usiadł na przeciw mnie. Wziął do ręki gaziki i nalał na niego wodę utlenioną. Lewą dłonią złapał delikatnie moją głowę, bym zbytnio się nie wyrywała, prawą natomiast trzymał gazik i delikatnie dotykał rany na lewym policzku. Zacisnęłam zęby, gdy zaczęło szczypać. Nie raz miałam takie rany, szczególnie jak zaczynałam jazdę konną. W końcu mie raz z niego spadałam. Gdy Harry zobaczył, że zacisnęłam zęby odsunął rękę.
- Boli? - zapytał czule.
- Trochę szczypie, ale to nic. - uśmiechnęłam się.
- No ok. Czyli mogę dalej oczyszczać tą ranę?
- Mhm. - kiwnęłam głową.
Patrzyłam na Harry'ego jak dokładnie to robi. Był ideałem. Mam nadzieję, że nie udaje, tylko jest taki
naprawdę. Boję się. Nie chcę by był chociaż trochę podobny do Nicholasa. Przyglądałam się mu non stop, w końcu i on spojrzał wprost w moje oczy. Zobaczyłam niesamowity błysk w tych jego zielonych tęczówkach. Piękne ma te oczy. Rozmarzyłam się trochę. Harry patrzył na mnie dalej, po czym się uśmiechnął nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie wytrzymam dłużej. Zbliżyłam się do niego i pocałowałam prosto w usta. Nagle w głowie zapaliła się czerwona lampka z napisem co ty robisz. Momentalnie odsunęłam się od niego i uciekając wzrokiem powiedziałam:
- Wybacz. Przepraszam.
- Nic się nie stało. Nawet nie wiesz, jak mi się to podobało. - zaśmiał się i podniósł moją głowę w górę delikatnie trzymając mój podbródek. Spojrzał mi w oczy i sam pocałował mnie bardziej namiętnie niż ja pocałowałam go wcześniej. W moim brzuchu działa się chyba jakaś rewolucja, a przez głowę przelatywało milion myśli na minutę. Chciałam tego i nie chciałam. To było straszne. Chciałam jego, ale nie mogłam go skrzywdzić. No ale było tak cudownie, że nie byłam w stanie skończyć tego pocałunku. Widocznie byliśmy zbyt blisko siebie, bo nagle na ziemię spadła butelka z wodą utlenioną. Na szczęście pusta. Odsunęliśmy się od siebie. Każde z nas patrzyło w inną stronę. Spojrzałam na niego ukradniem. Uśmiechał się tak jak ja. Odwróciłam wzrok, po czym poczułam, że on patrzy na mnie. Odwróciłam się w jego stronę. Nasze spojrzenia się spotkały. Obdarowałam go uśmiechem, który został odwzajemniony najpiękniejszym jego uśmiechem z dołeczkiem w policzku.
- To ja zrobię śniadanie. - zaśmiał się Harry.
- Pomóc Ci może?
- Nie piękna. Ty odpoczywaj. - uśmiechnął się i poszedł do kuchni.
Zaśmiałam się sama do siebie. Szczęście w nieszczęściu. Czy nie mam racji? Z jednej strony straszny horror z Nicholasem z drugiej wspaniała przygoda z Harry'm, która mogłaby nigdy się nie zakończyć. O Boże, chyba się zakochałam. Zastanawiam się, czy on też coś do mnie czuje. Oprócz tego gryzie mnie też to, czy on wie kim jestem? Czy może tylko dlatego tak się do mnie zbliża. Chce poznać rodzinę królewską. Chce korzyści. Mam nadzieję, że tak nie jest. Marzę by chciał mnie, a nie mojego pochodzenia, tak jak Nicholas. 

1 komentarz:

  1. Przeczytane. Przeczytane. Przeczytane. Uwielbiam ucieczki w silnych emocjach. Ale wiesz, co... Harry mógł ją odnaleźć szczęśliwy i lekko zły, że tak uciekła w emocjach! Taki foszek z jego strony :P Ale tak czy siak piękne. Czekam na VIII! :)

    OdpowiedzUsuń