niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział II

Obudziły mnie promienie słońca, delikatnie padające na moją twarz. Spojrzałam w bok. Na drugiej stronie łóżka spała Becca. Zaśmiałam się w duchu. Jak za starych dobrych czasów, gdy spałyśmy razem po nocy
horrorów. Cicho wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam długą i relaksującą kąpiel. Zaraz po niej ubrałam się i Zeszłam na dół do jadalni, gdzie czekało śniadanie, a przy stole siedział ojciec.
- Cześć tato.
- Witaj Madie. Jak się spało w swoim pokoju?
- Bardzo dobrze. Zdecydowanie. - zaśmiałam się. - A co u Ciebie? - zapytałam.
- Wszystko w porządku. - powiedział wstając od stołu. - Wybacz, ale nie potowarzyszę Ci przy śniadaniu. Mam trochę spraw do załatwienia. Widzimy się wieczorem na kolacji.
- Oczywiście. W takim razie do wieczora.
- Byłbym zapomniał, Kate prosiła żebyś ich odwiedziła.
- Dziękuję za informację. Postaram się tam pojechać.
- Dobrze. Nie zapomnij wstąpić do babci.
- Jakżebym śmiała. - zaśmiałam się.
- No mam nadzieję, że nie zapomnisz. Miłego dnia. - mówiąc to pocałował mnie w czoło i wyszedł.

Tak zazwyczaj wyglądały nasze śniadania. Ojciec wstawał wcześnie rano i gdy tylko pojawiałyśmy się w jadalni, on wstawał i wychodził, bo jako syn królowej ma wiele rzeczy do roboty. Pamiętam, że gdy jeszcze nie było Becci i tak z trzy lata po jej narodzinach, było jeszcze trochę inaczej. Jeszcze zdarzało nam się jeść wspólnie śniadania. Niestety gdy między rodzicami zaczęło się psuć, już wcale nie widywałyśmy ojca na śniadaniach. Gdy tylko widział matkę, wychodził. Nie chciał nas narażać na zbędne kłótnie między nimi, które matka prowokowała nawet na naszych oczach. Myśląc o tym, teraz widzę, że ojciec był oazą spokoju, która nie chciała kłótni w domu, niestety matka była ich prowodyrką, bo jak zwykle było jej czegoś za mało. Gdy miałam lat 10, a Becca 4, rodzice się rozwiedli. Wiem, że było to dla mnie bardzo bolesne przeżycie, bo mimo wszystko wydawało mi się, że to tylko i wyłącznie wina ojca. Nie chciałam z nim zostać, choć jak mówi kodeks królewski, który matka podpisywała, mianowicie "w razie rozwodu, dzieci pozostają pod opieką syna/córki królowej", nigdy inaczej. Ojciec nie chcąc powodować kolejnych kłótni pozwolił mi jechać z mamą, Becca jednak została z ojcem. Wraz z biegiem lat coraz bardziej poznawałam matkę i zaczynałam zauważać, że rozwód był tylko i wyłącznie jej sprawką. To ona była jedyną winną osobą. Gdy skońyłam lat 14, częściej pojawiałam się u ojca i bardzo dużo czasu spędzałam z Beccą, dlatego też nasz kontakt jest bardzo silny. Wolałam siedzieć z nią niż w domu z matką, która miała jakiegoś nowego mężczyznę. Nie znosiłam go. Zachowywał się dziwnie. Gdy kiedyś byłam z nim sam na sam, zbliżał się do mnie, na szczęście, gdy był już w stosunkowo niebezpiecznej odległości, do domu wróciła matka i poszedł do niej. Od tamtego czasu starałam się spędzać czas na dworze, gdy on był u matki. Niestety różnica wieku między nimi spowodowała, że on w końcu stwierdził, że znajdzie sobie młodszą i ładniejszą, a nie będzie się spotykał, ze starszą od siebie kobietą. W czasie, gdy matka zmieniała partnerów jak rękawiczki, ojciec nie miał nikogo, opiekował się Beccą najlepiej jak potrafił. W sumie do chwili obecnej nie ma nikogo. Za co go teraz ogromnie cenię. Dopiero teraz widzę, jak bardzo się co do niego pomyliłam.

Gdy kończyłam śniadanie do jadalni weszła rozpromieniona Becca. Uśmiechnęła się do mnie i usiadła obok.
- Cześć Madie. Jak się spało? - zapytała przeciągając się.
- Bardzo dobrze. Tobie widzę chyba też. - zaśmiałam się.
- Zedecydowanie. - dodała i zabrała się za jedzenie.
Wstałam od stołu i chciałam już odchodzić, jednak Becca mnie zatrzymała.
- Gdzie idziesz? Posiedź ze mną.
- Obiecałam ojcu, że pojadę do Kate i babci.
- Pojadę z Tobą, tylko na mnie zaczekaj.
- Chcesz jechać ze mną?
- Tak. - powiedziała przegryzając coś w buzi. - Usiądź i chwilę poczekaj.
- No dobrze. - opowiedziałam i usiadłam z powrotem na miejsce.
Rozmawiałyśmy chwilę. Gdy Becca skończyła jeść, wstała i pobiegła do pokoju się ubrać. Czekałam na nią przy wyjściu.
- Gotowa?! - krzyknęłam niecierpliwie.
- Już schodzę. - mówiąc to wyszła z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi i szybko zbiegła po schodach.
- Co tak długo księżniczko? - zaśmiałam się.
- Oj, już nie narzekaj. Ważne, że zeszłam. A teraz już chodź.
- Teraz chodź, a tak to krzyczałaś, zaraz zaraz.
- No ale już jestem gotowa. Ciesz się, a nie narzekasz.
- Dobrze już, idziemy.
Wyszłyśmy z domu. Na zewnątrz czekał już na nas samochód.
- Witam panienki. - powiedział zadowolony Patrick.
- Cześć. - krzyknęła Becca.
- Jak się spało Patrick? - zapytałam.
- A bardzo dobrze, bardzo. - odpowiedział ze śmiechem. - Zapraszam do środka drogie panie.
Weszłyśmy do środka, a za nami wszedł Patrick i ruszył w drogę.
Na miejsce zajechałyśmy po około pół godzinie. Wyszłyśmy z samochodu i udałyśmy się najpierw do babci. Możliwe, że Kate będzie też właśnie tam i nie będziemy musiały jej szukać.
Weszłyśmy do pałacu. Jako pierwsze powitały nas babcine psy. Dwa kochane wyżły. Później straż i w końcu babcia.
- Moje skarby. Witajcie. - powiedziała.
- Witaj babciu. - odpowiedziałyśmy chórem.
- Madeliene, jak dawno Cię nie widziałam. Słyszałam, że wróciłaś do taty.
- Tak droga babciu. Wróciłam.
- Wybaczcie, że tak powiem, ale nigdy nie lubiłam Waszej matki, dlatego cieszę się, że już nie jesteś tam z nią, tylko z ojcem.
- Wiemy. W zasadzie się domyślałyśmy.
- Chodźcie na herbatkę.
- A Kate może jest u babci z Georgiem?
- Póki co nie, ale mają dziś przyjechać.
- To my na nich poczekamy.
- Ależ oczywiście. A teraz chodźcie.




Poszłyśmy z babcią do salonu na herbatę. Po około godzinie przyjechała Kate z maleńkim Georgiem. Spędziłyśmy bardzo miło czas.
Wieczorem, tuż przed kolacją, wróciłyśmy do domu, gdzie czekał na nas już ojciec. Zjedliśmy wieczorny posiłek razem, po raz pierwszy od wielu lat. To naprawdę było coś wspaniałego. Tęskniłam za tym. Bardziej niż bardzo.











______________________________________________________________________________
Cześć!
Rozdział II. Mam nadzieję, że może być, hmm? Liczę na Wasze opinie. Dajcie znać w komentarzach oczywiście! Możecie się też dodawać do czytelników bloga, chciałabym zobaczyć ilu Was jest. 
Buziaki. Xx

1 komentarz:

  1. Dobrze ze Madie wrocila tam gdzie jej dobrze :)
    Czekam na nastepny rozdzial :)
    Ps. Nie zapomnij tez o Larze i Harr'ym :)xx

    OdpowiedzUsuń