niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział III

Czas leci nieubłaganie i wszystko co dobre szybko się kończy. Musiałam wracać do Londynu na studia. Zapakowałam się do nowo otrzymanego samochodu i ruszyłam w drogę. Widziałam smutną minę Becci w lusterku, jednak wiedziałam, że muszę wracać. Nie robiłam tego tak ochoczo jak zazwyczaj. Łatwiej było odjeżdżać od matki, niż od nich. Z nimi czułam więź, która z matką powoli zanikała.
Do domku w Londynie zajechałam po około godzinie. Tak mniej więcej, przy niewielkim ruchu można dojechać z posiadłości ojca. Wjechałam do garażu, który od początku stał pusty. W końcu coś mogło go zapełnić. Wzięłam rzeczy i weszłam do domu, gdzie mogłam pobyć sama. Jedyne miejsce, gdzie jestem ja i moje myśli. Nikt więcej. Usiadłam wygodnie na kanapie w salonie i pilotem włączyłam muzykę na wieży. Zamknęłam oczy i zaczęłam się relaksować. Tego mi było trzeba. Jednak nie trwało to długo. Z półsnu wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc kto dzwoni przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak? - powiedziałam.
- Madie! Cześć kochanie! - usłyszałam po drugiej stronie głos Charlie, mojej przyjaciółki i równocześnie dalekiej kuzynki.
- Charlie! Hej. Co słychać?
- Wszystko w porządku. A u Ciebie? Wróciłaś już do Londynu? Masz czas, no i przede wszystkim ochotę gdzieś wyskoczyć, czy widzimy się dopiero na zajęciach?
- U mnie też dobrze. Wróciłam do ojca, w sensie wyniosłam się od matki.
- Serio? Dobra, sorry, nie przerywam. - zaśmiała się.
- Serio, serio. Wiesz szczerze, to nie mam ochoty jakoś gdziekolwiek dziś wychodzić, ale jutro po Ciebie przyjadę przed zajęciami i pojedziemy razem.
- Przyjedziesz po mnie?
- Tak. - zaśmiałam się. - Dostałam samochód od babci.
- Wo! Nieźle. To widocznie stwierdziła, że dobrze postąpiłaś wracając do taty.
- Babcia nie znosi matki, więc raczej tak.
- No wywnioskowałam to właśnie.
- Jakaś Ty mądra. - zaśmiałam się.
- Już panno Windsor, nie nabijaj się ze mnie.
- Jakże bym śmiała się nabijać panno Ogilvy.
- No dobra już. Nie zagrywaj mi tutaj. Koniec. Nie przeszkadzam Ci już. Do jutra.
- Nie przeszkadzasz, ale skoro już musisz kończyć, to do jutra. - zaśmiałam się.
- Wredota.
- Też Cię kocham Charlie.
- No i ja Ciebie. Do jutra.
- Pa.
Odłożyłam telefon i znowu zamknęłam oczy. Przez głowę przelatywało mi milion myśli na minutę. Głównie związane były z Nicholasem i matką. Widocznie są oni moim koszmarem. Nic gorszego raczej już nie może mi się przytrafić.
Otworzyłam oczy, nie chcąc myśleć o Nicholasie. Postanowiłam coś ze sobą zrobić. Tylko co? Sama nie wiem. Nie mam tutaj mojej Caro, więc nie mogę pojeździć sobie konno i zapomnieć o problemach. Niestety. Wstałam z kanapy. Podeszłam do okna i patrzyłam co ciekawego się dzieje. Nagle poczułam delikatne ocieranie się o moją nogę. Spojrzałam w dół. Koło mojej nogi leżała Trix, moja kotka.
- Całkowicie o Tobie zapomniałam Trix! Gdzieś Ty była? Hmm? - mówiłam do kota, podnosząc go na ręce i gładząc ją. - A i jeszcze jedno pytanie, gdzie Lexi? Lexi! Przecież zaprowadziłam ją do sąsiadów, na czas mojej nieobecności, bo przecież ktoś musiał ją wyprowadzać na spacer. Trix zawsze sama sobie pójdzie, ale niestety Lexi nie. Odłożyłam Trix na kanapę i pogładziłam ją. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam jej karmę i wysypałam do jej miski. Trix podleciała pospiesznie i zaczęła zajadać.
Ja postanowiłam iść po mojego ukochanego psa. Wzięłam pieniądze, żeby dać sąsiadom za przypilnowanie jej. Była w końcu dużym psem, a skoro duży pies to i duże są z nią problemy. Zawsze coś im popsuła z tęsknoty za mną. Wyszłam z domu i przebiegając drogę zapukałam do drzwi domku sąsiadów.
- Witaj Madeliene. - powiedziała sąsiadka otwierając drzwi.
- Dzień dobry pani Stone, ja po Lexi. Co tym razem zmalowała? - zapytałam.
- No w sumie niewiele, ale jednak.
- Proszę bardzo. - wręczyłam jej banknot 200£ - Mam nadzieję, że starczy.
- Dziękuję.
- Lexi! - zawołałam. - Pani wróciła. Chodź, pójdziemy na spacer.
Nagle moim oczom pokazała się moja Lexi w całej okazałości. Biszkoptowy Golden Ratriever, moje słonko. Uśmiechnęłam się i pożegnawszy się z panią Stone pobiegłam z Lexi do domu.
Zarzuciłam na ramiona kurtkę, przypięłam do obroży Lexi smycz, szybkim ruchem wzięłam telefon ze stolika i biorąc smycz wyszłam z nią na dwór. Zamknęłam dom i ruszyłyśmy na spacer. Szłyśmy powoli. Co jakiś czas przystawałyśmy i siadając na ławce przyglądałyśmy się wspólnie przechodniom. Po krótkim odpoczynku ruszyłyśmy w drogę powrotną. Zanim wróciłyśmy do domu, wstąpiłyśmy jeszcze na moment na polanę, gdzie odpięłam Lexi smycz i rzuciłam na aport jej ulubioną piłkę.
- Aport Lexi! Przynieś pani piłkę! Szybko, szybko.
Posłuszny pies ruszył prędko po rzuconą zabawkę i z chęcią przyniósł ją do nóg.
- Kochana psinka! Bardzo dobrze. - pochwaliłam ją głaszcząc i drapiąc za uszami.
Bawiłyśmy się chwilę. Gdy zaczęło robić się szarawo wróciłyśmy do domu. Podałam jedzenie mojemu psu, nalałam mleka Trix w jej miskę i sama biorąc sobie kilka owoców usiadłam na kanapie przed telewizorem. Leciał jakiś program rozrywkowy. Sama nie wiedziałam do końca co to. W sumie nie chciało mi się nawet na tym skupiać. Trix wskoczyła na kanapę z jednej strony, a Lexi z drugiej. Wtuliły się we mnie z dwóch stron i przysypiały, a ja głaskałam je za uszami.











________________________________________________________________________________
Czytasz-Komentuj!
Cześć! Czołem! Jak tam laski po 1D Day? Jak wrażenia? Świetnie, no nie? Kochani są, że poświęcili nam aż tyle czasu no i oczywiście: "Amazing Polish Fans" ~ Harry, "I know where is Poland" ~ Niall. To było bardzo miłe. I wracając do bloga, jak się podoba? Komentujcie! 

2 komentarze:

  1. Powrot od kochanych osob ...
    Hmmm. chyba kazdy zle to znosi :)
    ale takie zycie :)
    pisz dalej pisz :*xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak pisałam Ci na Twitterze, bardzo podoba mi się zarówno sama fabuła jak i sposób, w jaki piszesz;) Z chęcią będę śledzić dalsze losy bohaterów;) pozdrawiam i życzę weny xx

    @AnnaAbob93

    OdpowiedzUsuń