środa, 25 grudnia 2013

Rozdział IV

Przebudziłam się. Cudnie, zasnęłam na siedząco. Wszystko mnie teraz boli. Spojrzałam na zegarek. Była 5 rano. Zajęcia mam na 10, więc ewentualnie mogłabym jeszcze się położyć i chociaż trochę wyprostować swoje obolałe kości. Tak też zrobiłam. Delikatnie podniosłam się z kanapy i poczłapałam niechętnie na górę do sypialni. Walnęłam się na łóżko i zasnęłam.
Przebudziła mnie Trix, która wparowała do mojego łóżka i położyła się tuż przy mojej głowie, ocierając mój nos non stop swoim ogonem. Otworzyłam niechętnie oczy. Zerkając kontem oka na zegarek oniemiałam. Była 9:30. Zajęcia na 10. Jakim cudem mam zdążyć? Wzięłam do ręki telefon, szybko napisałam sms do Charlie, że, zaspałam i nie przyjadę po nią. Pobiegłam pędem do łazienki. Dziesięć minut i gotowa. Mniej więcej oczywiście. Zbiegłam na dół. Otwierając drzwi krzyknęłam:
- Lexi! Migiem na dwór się załatwić! Pani zaraz musi jechać.
Wyszkolenie jej było bardzo pracochłonne, ale teraz przynosi skutki, bardzo pozytywne. W między czasie nasypałam im do ich misek przysmaki i sama spakowałam sobie do torby jabłko i wodę oraz telefon. Pięć minut później wróciła Lexi, więc mogłam spokojnie zamknąć dom i biec po samochód. Wsiadłam do samochodu i prędko odpalając go ruszyłam na uczelnię.
Na miejsce zajechałam tak jak to było do przewidzenia, bardzo spóźniona. Dwadzieścia minut, to o pięć minut za dużo. Zaparkowałam samochód i prędko pobiegłam w stronę sali wykładowej. Delikatnie nacisnęłam klamkę by wejść niezauważenie. Szybko wemknęłam się do środka, jednak profesor zdołał zauważyć moje, niesamowicie ciche wejście.
- Panno Windsor. - usłyszałam głos profesora.
- Tak panie profesorze?
- Powód spóźnienia?
- Bardzo błahy.
- Mianowicie?
- Zaspałam.
- Niestety muszę pani przyznać dodatkowe pół godziny po zajęciach.
Ugryzłam się w język i bez zbędnych komentarzy przyjęłam karę. Profesor McLide był jedynym wykładowcą, który traktował mnie na równi z innymi studentami, dlatego szanowałam go najbardziej ze wszystkich. Byłam mu wdzięczna, że nigdy mi nie pobłażał.
Podeszłam do Charlie i usiadłam na miejscu przygotowanym dla mnie.
- Uuu, ale się doczepił. - powiedziała Charlie.
- Ee tam. Pół godziny mi nie zaszkodzi.
- Jak nie? A zakupy ze mną?
- Innym razem?
- Wiesz co... Wiesz Ty co!
- No co? Nie mam czasu. Chyba o tym wiesz.
- Jeju! To kiedy pójdziemy?
- Jutro?
- No ok. Niech Ci będzie księżniczko.
Wytknęłam jej język i skupiłam się na tym co mówił profesor.
Po skończonym wykładzie musiałam pójść odbębnić moje pół godziny w przysłowiowej kozie. Wydawałoby się, że coś takiego jest jedynie w gimnazjum, czy liceum, a tu takie zaskoczenie, że na studiach też jest. Prawda jest taka, że jedynie naszych dwóch wykładowców robi coś takiego w ramach kary. Właśnie jednym z nich jest profesor McLide, co oczywiście dzisiaj zadziałało na moją niekorzyść. Przyszłam na wyznaczone miejsce w uczelni. Zbliżając się do sali, słyszałam coraz to głośniejsze rozmowy studentów, którzy musieli odsiedzieć swoją karę. Weszłam niezauważenie na salę wykładową i usiadłam w tyle. Zaczęłam szperać w torbie, zawzięcie szukając czegoś do jedzenia. Ze zdziwieniem patrzyłam na portfel, wodę i kluczyki do auta. Dałabym sobie rękę obciąć, że wkładałam jabłko. Zniknęło. Ciekawe czyja to sprawka.. Zapewne Charlie przejrzała mi środek torebki i wzięła co chciała. Zostałam więc zmuszona skorzystać z jednego z naszych przecudownych uczelnianych automatów, gdzie było o wiele drożej niż gdziekolwiek indziej. Niestety nie miałam innego wyjścia. Wstałam więc pośpiesznie z zajmowanego miejsca i szybszym krokiem skierowalam się w stronę automatów. Stanęłam za kimś w kolejce. Nie była ona długa, zaledwie jeden chłopak przede mną. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Charlie z wielkim wyrzutem:
"Przez Ciebie muszę skorzystać z cudownych automatów. Dzięki za zjedzenie jabłka, żarłoku!"
Stałam jeszcze tak w zamyśleniu przez chwilę, czekając aż chłopak w końcu ruszy się z miejsca i cokolwiek wybierze i kupi.
- Przepraszam, długo jeszcze? - zapytałam poirytowana.
- Moment. Wylizuj. - usłyszałam jedynie jego słowa.
- Jasne, jasne. Mam wyluzować. Dziwne, że nie możesz się zdecydować, gorzej niż baba.
- E, ej. Laska. Nie wyzywają mnie od bab, ok? - odpowiedział wciąż odwrócony do mnie plecami.
- A Ciebie nie nauczyli, że jak się do kogoś odzywasz to się do tej osoby odwracasz, a nie stoisz tyłem? Wygląda to tak, jakby twój głos wydobywał się, za przeproszeniem, z twojej dupy, a nie z ust.
- Przesadziłaś. - powiedział, po czym odwrócił się gwałtownie trzymając w ręku zakupiony napój. Spojrzał na mnie z wielkim zdziwieniem, jakby ujrzał ducha.
- A ty co? Ducha zobaczyłeś? - zaśmiałam się. Chłopak dalej stał z otwartymi szeroko oczyma. - Ok, trochę niezręcznie. - zmieniłam więc szybko temat - Kupiłeś już? To teraz wybacz, ale ja umieram z głodu.
Ominęłam go i wybrałam szybko jakiś batonik. Zabrałam go i poszłam prędko na salę wykładową.
Usiadłam na wcześniej wybranym miejscu i zabrałam się za jedzenie. Ugryzłam kawałek i rozejrzałam się po sali. Ludzie gadali i oprócz jednego wielkiego gwaru nie było nic więcej słychać. Nigdy nie zostawałam po lekcjach, bo nigdy się nie spóźniałam, więc to jest dla mnie nowością. Nagle mój wzrok natrafił na wzrok "kolegi" spod automatów. Patrzył na mnie nie spuszczając wzroku, nawet teraz, gdy ja na niego patrzę. Bardzo pewny siebie chłopak, widzę. Nie fajnie, trzeba skończyć ten kontakt wzrokowy. Spojrzałam na telefon, gdzie czekał nieprzeczytany sms od Charlie.
"Oj! Już tak mnie nie opieprzaj. Wzięłam i zjadłam, czy to takie złe? Chyba nie. Więc nie ma za co haha"
Wredota. Co za. Nie wychowana Charlie.
"Czyli rozumiem, że jutro nie chcesz iść na zakupy?"
Zaśmiałam się patrząc na nagłą odpowiedź.
"Nie no! Oczywiście, że chcę. Przepraszam, że zjadłam Ci to jabłko. Odkupię. Obiecuję."
"Nie musisz odkupywać. Materialistko! Xx"
"Czyli idziemy na zakupy?"
"Tak, ale bez pytania bierzesz cokolwiek ostatni raz, jasne?"
"Oczywiście. :)"
Jak ją łatwo podejść. Jak prosto nią manipulować. Zawsze tak było, jeżeli szło o pójście na zakupy, Charlie zmieniała swoje zdanie momentalnie, no i przepraszała za wszystko i obiecywała poprawę. Nic się nie zmieniła.
- Przepraszam. - usłyszałam męski głos nad sobą. - Mógłbym się dosiąść?
Spojrzałam do góry. Nade mną stał ten sam chłopak, którego nieźle zjechałam koło automatów.
- Chcesz koło mnie usiąść, kiedy ja Cię obraziłam?
- Nie obraziłaś. Po prostu byłaś normalna.
- Co masz na myśli, mówiąc normalna? - przesunęłam się, tym samym robiąc miejsce obok siebie.
- Inne laski, że tak powiem mnie bardzo lubią. - powiedział siadając obok.
- Aha, czyli chodzi o to, że jesteś mega ciachem, a ja na to ciacho nie poleciałam, tylko Cię opierdzieliłam, że zbyt długo stoisz koło automatów?
- Nie jestem ciachem.
- No tak zrozumiałam Twoją wypowiedź ... umm
- Harry.
- Właśnie, Harry.
- No ale, ja się wcale nie czuję, nie wiadomo jak zajebisty.
- Ale mimo wszystko chociaż trochę Ci się wydaje, że jesteś.
- Nie. Szczerze, nie wiem co one we mnie widzą, nawet kiedy nie zamienią ze mną ani jednego zdania.
- Lecą na Ciebie. Jedyna poprawna odpowiedź. - zaśmiałam się.
- A jak mam się do Ciebie zwracać? Bo Ty już moje imię znasz.
- Madie. - uśmiechnęłam się.
- Madeliene?
- Tak, ale wolę Madie, ok? - zmierzyłam go wzrokiem.
- Jasne, jasne. Jak sobie życzysz, Madie.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Często tutaj jesteś?
- W sensie na dodatkowym czasie?
- Tak.
- Czasami, jak mi się nie chce wstać na poranne zajęcie z McLidem.
- Aha.
- Za to Ty po raz pierwszy?
- Aż tak widać?
- No trochę. - zaśmiał się.
- Dzięki, wiesz. Mam nadzieję, że pierwszy i ostatni raz tu jestem.
- Oj, aż tak Ci tutaj źle?
- Można tak powiedzieć. - wytknęłam mu język.
- Zadziora z Ciebie.
- Nie przesadzaj. Nie znasz mnie, więc nie wiesz.
- Z chęcią Cię poznam.
- Każdą tak bajerujesz? Nie jestem nową studentką, w sensie nie jestem pierwszakiem, więc się tak łatwo nie dam.
- Wcale Cię nie bajeruję.
- Nie skądże. Tylko masz nadzieję, że jestem łatwa.
- Nic z tych rzeczy.
- Mhm, jasne.
- No tak, jasne. Zmienię temat. Mówiłaś, że nie jesteś pierwszakiem, więc który rok?
- Trzeci. A Ty?
- Czwarty.
- Ok. To powiedz mi, czemu laski tak na Ciebie "lecą". - zaznaczyłam w powietrzu cudzysłów.
- Może dlatego, że grywam z kumplami na każdej imprezie naszej uczelni.
- Serio? Fajnie.
- Nigdy nie słyszałaś, zgadłem?
- A no nie. Zazwyczaj nie bywam na imprezach. Moja kuzynka i owszem, ale chyba mi nie... chociaż czekaj, wspominała mi o mega seksownym bandzie naszej uczelni. One Direction, to wy?
- A jednak coś wiesz.
- Mówię Ci, nasłuchałam się o was trochę. Charlie jest waszą fanką.
- Charlie Ogilvy?
- Tak. Dokładnie. Skąd ją znasz?
- Kręci z jednym z moich kumpli. Z Zayn'em. Widzisz tego czarnowłosego mulata tam w rogu?
- No i?
- To właśnie Zayn.
- Mhm. Na jej gust dokładnie. A reszta zespołu?
- Ten obok to Niall, na chwilę obecną spotyka się z pewną modelką, przyjaciółką jego kuzynki. Naprzeciw nas siedzi Liam, ten w krótszych włosach, również zajęty, no i obok niego Louis, który również znalazł ukochaną.
- Aha. Za to Ty, to taki wolny strzelec, mam rozumieć?
- Nie szukam nikogo na siłę. Po prostu na chwilę obecną nikogo nie mam.
- Spoko. Po prostu próbujesz. Zagadujesz do każdej, czy tylko ja jestem taką szczęściarą?
- Tylko Ty. - spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami. Jezu, jakie oczy. Boże, Madeliene ogarnij się!
- Tak, i ja mam uwierzyć w ten bajer? Proszę Cię.
Spojrzałam odruchowo na telefon. Na zegarku widniała godzina 15, więc czas mojej kozy minął.
- Nie wierzysz mi.
- Oj, oj. Dobra Harry, wybacz, ale moja odsiadka już się skończyła, więc pojadę sobie do domu. Mimo wszystko, miło było poznać. Pa.
- Do zobaczenia mam nadzieję. A, mógłbym prosić o Twój numer?
- Sorry, ale nie.
Wyszłam z pomieszczenia i szybko skierowałam się do samochodu. Odpaliłam go i ruszyłam do domu. Po drodze zajechałam po zakupy. Na miejscu byłam po 16. Zrobiłam szybko sobie jedzenie, dałam też coś do zjedzenia moim zwierzakom, po czym wzięłam Lexi i poszłam z nią na spacer. Pobiegałyśmy trochę po parku, pospacerowałyśmy koło rzeki i wróciłyśmy do domu.
Byłam zmęczona całym dniem. Nie miałam ochoty już zupełnie na nic. Poszłam więc do pokoju by zabrać ręcznik i koszulę nocną. Skierowałam się później do łazienki, gdzie wzięłam długą i relaksującą kąpiel, po której wróciłam do sypialni i mogłam spokojnie położyć się na wygodnym łóżku i oddać się w ramiona Morfeusza. Jednak tak dobrze się tylko zapowiadało. Na moje nieszczęście zadzwonił dzwonek mojego telefonu. Odebrałam.
- Tak?
- Madeliene! Wnusiu. W sobotę masz konferencję prasową dotyczącą pomocy dzieciom chorym na raka. Godzina 16, szpital świętego Patryka. Zrozumiałaś kochanie?
- Oczywiście babciu. Ale dziwi mnie to, że sama do mnie dzwonisz, a nie jakiś Twój pracownik.
- Stwierdziłam, że ja Cię o tym poinformuję.
- Och, jakże miło z babci strony. Czyli wracając do tematu, w tą sobotę o godzinie 16, szpital świętego Patryka tak?
- Tak. Zapamiętałaś widzę. Będzie tam czekał na Ciebie Brad z czekiem na pół miliona funtów, który wręczysz w moim imieniu. Dobrze?
- Umm, oczywiście.
- Cudownie. To ja już kochanie Ci nie przeszkadzam. Dobranoc.
- Pa babciu. Dobranoc.
Rozłączyłam szybko telefon. Cóż za cudowna wiadomość. Kolejna konferencja. No tak. Zazwyczaj, albo ja na nią idę, albo Harry, czy też William z Kate. No cóż, jesteśmy jej najstarszymi wnuczętami więc jesteśmy zobligowani do pomocy jej królewskiej mości, która jest de facto naszą babcią. Moje ostatnie 3 lata życia wyglądają następująco: mogę sobie robić co chcę, ale jak w ciągu miesiąca mam około 3 takie wyjścia w imieniu babci, to nie mogę powiedzieć nie, przecież to przecudownie spędzony czas, co ja narzekam. Nie powiem, szczytny cel, ale ja też mam ochotę zrobić coś innego, pójść na imprezę, czy gdzieś do kina. Ee, nie ważne. I tak tego nie zmienię. Ciągłe wymagania, a gdzie przyjemności? Brak.








________________________________________________________________________________
Czytasz-Komentuj!
Cześć wszystkim. Nowy rozdział na święta, dlatego chciałabym życzyć Wam wszystkim zdrowych, pogodnych, pełnych rodzinnego ciepła i miłości. Niech Boża Dziecina błogosławi Wam każdego dnia szczególnie w Nowym Roku 2014!! 
Buziaki. Xx


2 komentarze:

  1. " Ja sie wcale nie czuje niewiadomo jak zajebisty " hahahahah rozwalil system xD wkoncu Hazza sie pojawil :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny rozdział, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń